Pamiętam jak za dzieciaka telefon w domu (na kablu ofkors) to było wielkie marzenie…. My telefonu nie mieliśmy. Jak trzeba było zadzwonić to się do budki telefonicznej leciało, albo do pobliskiego hotelu (2km), bo tam na recepcji pozwalali zadzwonić. Na własny numer czekało się latami. A jak się doczekało to radość była nieludzka!!! Pamiętam doskonale ten moment, gdy nam w końcu ten kabel podciągnęli. Pamiętam nawet swój numer, choć minęło od tego czasu już ponad 30 lat, a telefonu stacjonarnego już dawno nie ma. Moje życie towarzyskie rozkwitło dzięki temu urządzeniu. Mogłam dzwonić do koleżanek i się z nimi umawiać na mieście. Życie uczuciowe też się znacznie polepszyło. Zaczęły się nocne rozmowy od serca z licealnymi absztyfikantami. Wtedy telefon kojarzył mi się tylko dobrze. Teraz już nie. Teraz dzwoniąca komórka (bo kto jeszcze takich klasycznych aparatów na kablu używa??) oznacza prawie zawsze jakieś zadania, kłopoty lub misje do zrealizowania. I jest pożeraczem czasu…. 

Czy księgowa powinna być jak infolinia podatkowa – non stop pod telefonem?

Od dawna nie daję klientom mojego numeru, nie pokazuję go na stronie, ani na wizytówkach. Kontakt do mnie mają przyjaciele, znajomi, rodzina i osoby, od których JA coś kupuję. 😉 I jak dzwoni nieznany mi numer, to niemal nigdy go nie odbieram. Niemal. Złamałam tę zasadę ostatnio dwa razy, bo jakoś tak machinalnie odebrałam, trochę bezmyślnie. I to oczywiście był wielki błąd.

Pierwszy telefon od pana, który od jakiegoś pana, który znał panią co mnie zna dostał numer, (a zawsze proszę o niepodawanie) i on ma tylko króciutkie, (a jakże) pytanko o ten pit, bo chce go wysłać i coś mu się nie zgadza, a słyszał, że ja jestem doradcą podatkowym no to na pewno odpowiem mu od ręki. Zatkało mnie. Bo nie znam gościa, nie wiem jakim cudem przyszło mu do głowy, że mu udzielę takiej porady. I asertywnie mówię, że tego rodzaju porada jest płatna, że pan może umówić się przez moją stronę internetową i tam wykupić usługę doradztwa podatkowego. Byłam pewna, że to zamknie temat. Ale gdzież tam. Pan się tylko rozkręcił, zaczął mnie przekonywać, że to jest proste, że zajmie mi to tylko kilka minut, i że on porady płatnej nie potrzebuje. Dobre kilka minut i metoda zdartej płyty pozwoliła mi się pozbyć natręta. WEBINAR - Jak być Panią / Panem swojego Biura Rachunkowego! Krótki kurs asertywności

Drugi telefon to już inna liga – tu na pole walki wkroczył akwizytor, który próbował mnie przekonać, że naprawdę potrzebuję darmowego telewizora oraz pokazu cudownego sprzętu AGD. 😡 Okazało się, że jedynym sposobem na zakończenie tej rozmowy jest po prostu rozłączanie się. 

Jak być asertywnym w pracy?

Po tych dwóch rozmowach byłam zmęczona i zniechęcona. Obiecałam sobie, że więcej tego błędu nie zrobię i nie będę odbierać nieznanych numerów. I to, że klienci mojego numeru nie znają jest dla mnie cudowne. Nie dzwonią z pierdołami, nie zawracają głowy w sobotę wieczór, nie opowiadają mi historii życia. A jeśli rzeczywiście jest potrzeba rozmowy, to muszą się o nią trochę postarać:

  • napisać maila, że potrzebują porozmawiać oraz podać temat rozmowy,
  • poczekać chwilę na odpowiedź,
  • uszanować mój grafik,
  • ustalić termin.

I w takiej sytuacji 80% problemów rozwiązuje się samo, bo klientom jednak trochę głupio wszystko to robić, aby spytać o nr konta do wpłaty pit. Okazuje się, że wujek google może rozwiązać ten problem od ręki…

Tak, wiem, niektórzy z Was mi zarzucą, że nie jestem frontem do klienta, nie daję poczucia bezpieczeństwa (?), nie dbam o relacje. W moim odczuciu tak nie jest, bo na samym początku współpracy informuję, że takie mam zasady i nie jestem pod telefonem dostępna. Tylko pod mailem i też nie od ręki. I klient ma wybór – może iść do tego doradcy, który telefon odbiera zawsze. I takie jasne stawianie sprawy jest w mojej ocenie uczciwe i fair. Po drugie załatwianie spraw przez telefon, gdzieś w biegu, w pośpiechu (bez uprzedniego umówienia terminu rozmowy) jest dla mnie przeciwieństwem solidności i rzetelności, bo mogę o czymś zapomnieć, czegoś nie usłyszeć, coś mi może umknąć i w jaki sposób przekłada się to niby na tą „opiekę” i „dawanie poczucia bezpieczeństwa”? Mnie osobiście takiego poczucia byłoby brak gdybym do swojej księgowej znienacka zadzwoniła (tak, mam swoją księgową, nie księguję się sama) i ją złapała podczas gdy ona zakupy robi/za dzieckiem na placu zabaw lata/autem jedzie, itd. No sorry, to nie dla mnie.

Mnie dzwoniący telefon męczy, rozprasza, irytuje, przeszkadza. Nie chcę tego i tak biznes układam, aby działać zgodnie ze sobą. I Tobie też to bardzo polecam. Jeśli na komórkę patrzysz z chęcią mordu to do lektury mojego drugiego artykułu Cię zapraszam, może Cię zainspiruje.

Miłej lektury przy wyciszonym telefonie.

Natalia

Umowa i załącznik z cennikiem w zakresie obsługi księgowej (podatkowa księga przychodów i rozchodów) i kadrowej z KSeF Sprawdź