Nie wiem czy mieliście okazję pracować kiedyś z wizjonerem. W branży księgowej to dość rzadkie zjawisko. Cała zresztą praca jest wtedy zjawiskowa. Człowiek nawet nie zdaje sobie sprawy jaki huragan myśli, poglądów i pomysłów go za chwilę zaleje, uderzy i zwali z nóg. Natalia jest wizjonerem i tak – zwala z nóg! Tego natłoku pomysłów nie jest w stanie pomieścić nawet gruby brulion. A co pomysł to oczywiście lepszy (w jej mniemaniu), doskonalszy od poprzedniego, a w sumie to “porzućmy go, bo mam coś fajniejszego!”.
Dla mnie – zawodnika czystej krwi – ta codzienna płodność w idee u Natalii jest nawet zabawna. Obserwuję parę razy dziennie niesamowitą mieszankę socjologiczno-psychologiczną. Natalia rzuca się w wir snucia MEGA planów, które dadzą MEGA efekty i przyniosą MEGA korzyści. To co jest w tym interesujące, to wciąż niegasnąca energia bijąca od niej i ten uśmiech, gdy jest w swoim transie. To naprawdę jest MEGA! Rzuca się wtedy do swojego zeszytu, aby szybko zapisać swój genialny, cudowny pomysł, zanim zniknie pod natłokiem kolejnego. I muszę Wam powiedzieć, że dużo z tych pomysłów nawet ma rację bytu. Niestety część z nich nie przechodzi mojej wstępnej weryfikacji, którą Natalia wdzięcznie nazywa odrąbywaniem skrzydeł siekierą.
No bo proszę Was! Czymże jest najwspanialsza nawet wizja bez planu? Czym jest cel bez konkretnego działania? Tylko pięknym zapisem na papierze, który wszystko przyjmie.
A gdzie najważniejsze pytania: KIEDY, JAK, KTO? No przecież bez tak kluczowych kwestii się nie da! A w odpowiedzi słyszę tylko: Jezuuuu, to nieistotne, to się tam zrobi potem…
– Ech, jak żyć ja się pytam, jak żyć?!
No więc nauczona po licznych szkoleniach wdrażam komunikację z wizjonerem próbując swym błyskotliwym umysłem ogarnąć ten chaos. W końcu kto jak kto, ale zawodnik (czyli ja :)) jest totalnie zorientowany na cel, myśli logicznie jak nikt, stawia na konkret, praktyczność i podejmuje błyskawiczne decyzje. Normanie cud miód malina. 🙂 Natalia wpadła do kuchni i opowiada o już trzy razy zmodyfikowanym przez siebie wczorajszym pomyśle (czemu mnie to nie dziwi). Widzę, że się jara, jest w swoim totalnym żywiole. Ilością energii mogłaby obdzielić pół dzielnicy. Pomysł jest oczywiście z tych CUDOWNYCH i WSPANIAŁYCH i koniecznie do wdrożenia od jutra, jem sobie spokojnie śniadanie, dla mnie jest jeszcze środek nocy – 8 rano, a tu salwa z karabinu:
– Karolina, słuchaj mam taki CUDOWNY pomysł, on zrewolucjonizuje naszą firmę, sprawi, że klienci będą nas jeszcze bardziej kochać (czy ona kiedykolwiek łapie oddech)?
– Taaa, fascynujące, a cóż to za wspaniały pomysł?
– Słuchaj, wdrażamy elektroniczne zbieranie danych od klientów, nie będziemy pisać maili z listą wymaganych dokumentów, tylko wyślemy link do ankiety i o wszystko się tam wypytamy!
Prędkość słów już mnie obudziła, mój mózg ocenia pomysł na fajny, pozbywa się zbędnych upiększaczy, określa cel i zanim Natalia skończy, już ma plan realizacji. Wyciągam więc kalendarz i zaczynam czuć nutkę ekscytacji, bo oto z chaosu za chwilę zrobię prawdziwe, uporządkowane dzieło sztuki!
Dostałam wizję, którą zamienię na podporządkowane jej przepiękne CELE. Te z kolei rozłożę na śliczne PROJEKTY. One rozdrobnią się na cudne ZADANIA, a wszystko to wpiszę w boski KALENDARZ. OH YEAH!!!
Jedna chwila i wiem, że możemy ruszać z pracą już za 1,5 miesiąca.
– 1,5 miesiąca?? To chyba jakiś żart (krzyczy Natalia)!
Zastanawiam się czy zadać jej ostateczny cios wymieniając liczne, bardzo logiczne argumenty, potwierdzające moją tezę. Jednak obserwowanie mojej wspólniczki w jej żywiole jest, mimo wszystko, bardzo przyjemne. Mogę chłonąć tą energię, która od niej bije, ten optymizm, siłę do działania, niespoczywanie na laurach. Mnogość alternatyw, globalne spojrzenie, odwaga i kreatywność, które cechują wizjonera, są wspaniałą pożywką dla zawodnika spełniającego się realizacji celów. Dzięki Natalii codziennie obserwuję swoją sprawczość, mogę działać, bo mam co realizować! Bez tych wszystkich pomysłów, które mogę sprowadzać na ziemię, pewnie moja praca nie byłaby tak kolorowa.
I czasem tylko z lekkim przymrużeniem oka obserwuję walkę Natalii z kalendarzem. Czasem zlituję się i podpowiem oczywiste oczywistości, ale wiem, że obie jesteśmy totalnie różne i nie ma co się łudzić – takie pozostaniemy. Na szczęście. 🙂