Od kilkunastu lat obserwuję moją koleżankę z pracy oraz wspólniczkę pod kątem jej zorganizowania i solidności. Karolina jest doskonale zorganizowana i zawsze taka była. Nigdy nie nawala, zawsze dotrzymuje słowa, można na niej polegać i ufać, że jak się czegoś podejmie i obieca to na pewno to zrobi. Współpraca z nią daje ogromne poczucie spokoju, bezpieczeństwa i co tu dużo mówić – jest bardzo wygodna.

Zwłaszcza dla takiej wizjonerki jak ja, która ma milion pomysłów, które chciałaby od razu wdrażać w życie. Pomysły w mojej głowie rodzą się w ilościach hurtowych, podczas podróży autem do pracy, zmywania brudnych garnków niemieszczących się w zmywarce, wędrowania samotnie po górach (dlatego nie daję rady słuchać podcastów!), leżąc po ciemku przed zaśnięciem. One nigdy nie przestają się pojawiać!!! Za radą Karoliny założyłam sobie zeszyt inspiracji i pomysłów, gdzie notuję TYLKO te lepsze, a i tak jest już ich tam ponad setka 🙂 I co się potem dzieje gdy już mam TAKI CUDOWNY i WSPANIAŁY pomysł, że nie mogę czekać, chcę go już i teraz i natychmiast wdrażać w życie?

Wygląda to tak:

– Karolina, słuchaj, mam taki CUDOWNY pomysł, on zrewolucjonizuje naszą firmę, sprawi, że klienci będą nas jeszcze bardziej kochać (mówię przyśpieszonym głosem i z ekscytacją w sercu do Karoliny, która nieśpiesznie spożywa śniadanie przy stole w biurowej kuchni).

– Taaaa, fascynujące, a cóż to za wspaniały pomysł?

– Słuchaj, wdrażamy elektroniczne zbieranie danych od klientów, nie będziemy pisać maili z listą wymaganych dokumentów, tylko wyślemy link do ankiety i o wszystko się tam wypytamy (nadal mówię szybko z poczuciem mega podjarania).

– Aaaaa, no ok, ale KIEDY Ty chciałabyś niby wdrożyć ten pomysł? I w jaki sposób? I kto miałby się tym zająć? (zaczęła się seria tych pytań, których nienawidzę i zasadniczo uważam za zbędne, 🙂 bo one podcinają skrzydła, sprowadzają na ziemię i według mnie są nudne i przyziemne).

– Oj tam, to się już jakoś zorganizuje, to nie jest ważne – odparłam. Ale pomyśl tylko jaka to będzie fantastyczna sprawa!!! Jak wpłynie na wizerunek naszej firmy, jak usprawni przepływ informacji, klienci nie będą nam zasypywać skrzynek zbędnymi informacjami, będziemy dostawać tylko to czego potrzebujemy!!! Próbowałam wzbudzić w Karolinie ten sam entuzjazm, który sama czułam. Entuzjazm, który powodował, że miałam ochotę chodzić po całym biurze i na głos mówić o tym wszystkim wokół, natychmiast szukać wykonawcy mojego pomysłu, rzucać się w wir projektowania elektronicznych ankiet i po kilku dniach mieć już gotowy projekt.

– Aha, to poczekaj, wezmę kalendarz i sprawdzę kiedy możemy zacząć nad tym pracować. Rozpiszemy to na wszystkie poszczególne zadania, przypiszemy odpowiedzialne osoby, narzędzia i terminy, zaplanujemy etap testowania, a potem wdrożenia (Karolina sięgnęła po kalendarz i spokojnie zaczęła przesuwać miesiące).

– Hmmmm, w tym miesiącu nie, w następnym też nie, bo mamy to i to (zaczęła wymieniać). Realny termin kiedy możemy zacząć nad tym pracować to za 1,5 miesiąca (odrzekła z uśmiechem).

– 1,5 miesiąca 🙂 To chyba jakiś żart (krzyknęłam). Przecież to strasznie długo, dlaczego nie od jutra?

– Jutro to mamy już zaplanowaną pracę nad akcją zeznań rocznych, pamiętasz (spytała z niewinnym uśmiechem)? Miałaś pomysł na stworzenie automatycznych wycen i szczegółowych kwestionariuszy, teraz nad tym wszyscy pracujemy. Potem zaraz jest 20 i 25 więc termin rozliczeń, potem dziewczyny idą na urlop, potem termin na listy płac i ZUS.

Czułam, że moja energia ulatnia się, resztką sił próbowałam bronić mojego pomysłu i słabo argumentować, że na pewno jakimś cudem uda się zacząć działać jak nie jutro, to może chociaż od najbliższego poniedziałku. 🙂 Niestety, bezskutecznie. Zrozumiałam, że mój wspaniały i innowacyjny pomysł musi poczekać, jak zresztą dwadzieścia innych, równie cudownych. 🙂

Kiedyś bym pomyślała, że taka osoba jak Karolina to tzw. “hamulcowy”, ktoś kto przeszkadza, kto ściąga mnie w dół i wstrzymuje moje działania. Teraz wiem i rozumiem, że każda z nas jest bardzo inna i to nasza ogromna siła. Ja mam to coś co sprawia, ze oczami wyobraźni szybuję w przestworzach, widzę naszą firmę na 20 lat do przodu, jaram się nowymi pomysłami, ciągle chcę coś wdrażać, ulepszać, nie boję się w ogóle zmian, kocham je wręcz! Nienawidzę stagnacji i tzw. świętego spokoju. Potrzebny mi jednak ktoś kto urealni moje pomysły, uporządkuje, zaplanuje, rozłoży na czynniki pierwsze, ustawi harmonogram, pokaże czarno na białym, że wcześniej się nie da. I ja, niechętnie i z ociąganiem przyznam rację i z pewną taką rezygnacją zgodzę się na to. Śmieszne w tym wszystkim jest to, że od ponad piętnastu lat współpracy ja ciągle wierzę, że pewnego dnia uda mi się zarazić swoim entuzjazmem wspólniczkę, że i ona wstanie, podskoczy i krzyknie:

– Tak, Natalia, to jest to!!! Działajmy od tu i teraz, w nosie harmonogramy i terminy, let’s do it!!!! 🙂

Jak dotąd to marzenie ściętej głowy. 🙂

Burza Mózgów – wakacje składkowe w ZUS Sprawdź