Bardzo lubię się uczyć. Od zawsze lubiłam. Dlatego m.in. wybrałam swój zawód.

Wiedziałam, że wpisany jest w niego ciągły rozwój, samodoskonalenie, poszukiwanie wiedzy, rozwiązań, sposobów na rozwiązanie podatkowych zagadek.
Jednego nie przewidziałam – tego, że nigdy nie poczuję, że znalazłam swojego Świętego Grala,tj. że posiadam już tą całą tajemną wiedzę i mogę sobie w końcu pogratulować i powiedzieć:
Tak Natalia, przybij piątkę – wiesz już naprawdę wszystko, podatki nie stanowią już dla Ciebie żadnej tajemnicy, znasz już wszystkie ustawy, rozporządzenia, dyrektywy, wytyczne i objaśnienia.
Nikt cię już w niczym nie zagnie, możesz się już czuć całkowicie swobodnie w gronie doświadczonych koleżanek i kolegów po fachu”.

I właśnie ten pęd do wiedzy popchnął mnie do miasta, które winnicami stoi. W przepięknym, leśnym otoczeniu, w luksusowym hotelu, zaopatrzona w połyskujące materiały szkoleniowe
i agendę na smyczy, wzięłam udział w BARDZO POWAŻNEJ KONFERENCJI o podatkach, a jakże. 🙂 Po prawej od wejścia, stoiska z wydawniczymi nowinkami, po lewej producenci oprogramowania,
na wprost sala (wcześniej niedietetyczne bankietowe przekąski – swoją drogą czemu nigdy nie trafiam na jakieś fit???) z mównicą i krzesłami na przedzie zarezerwowanymi dla BARDZO WAŻNYCH GOŚCI.
Jako, że ja bardzo ważna nie byłam (i tak nikt by nie zauważył mojej nieobecności, 🙂 kartki ze swoim nazwiskiem tam nie znalazłam, usiadłam gdzieś z tyłu.

Zaczęłam wertować pięknie wydrukowaną agendę konferencji wraz z listą prelegentów (było ich około sześciu, w tym JEDNA kobieta) i długim wykazem ich tytułów,
skończonych polskich i międzynarodowych uczelni, zawodowych osiągnięć, opublikowanych artykułów i książek. To było naprawdę szacowne grono profesorów
zwyczajnych i nadzwyczajnych, doktorów, adwokatów, doradców podatkowych, partnerów wielkich międzynarodowych firm audytorskich oraz biegłych rewidentów.

Po kilku wykładach, ja skromny doradca podatkowy z dwudziestoletnim doświadczeniem w prowadzeniu swojej Kancelarii Podatkowej poczułam się nieważna,
niewystarczająco zdolna i inteligentna, nie zrozumiałam tych wielu mądrych zdań i nie wiedziałam jak ta wiedza mogłaby mi się przydać w mojej praktyce.
Trwało to chwilę, może dwie, ale wciąż zamyślona poszłam na obiad do hotelowej restauracji. Tam przeżuwając (znów niedietetycznego) bankietowego kotleta,
smętnie rozmyślałam, że na pewne rzeczy jest już w moim życiu za późno – nie zostanę już zapewne profesorką, ani doktorką, nie napiszę zapewne stu pięćdziesięciu książek, ba – ani jednej zapewne!, itp.

Nie były to optymistyczne myśli i na nic się tu zdały zasłyszane maksymy o tym, że w życiu jest wszystko możliwe jak się tego chce, a ograniczenia są tylko w naszych głowach.
Resztę konferencji i drogi powrotnej do domu w mojej głowie kłębiły się setki myśli. Czułam niepokój, dezorientację, ale i zaczęła mi się klarować w głowie pewna myśl.
Nie zdążyłam jej przekuć w konkret, bo w domu czekał na mnie kuzyn ze swoim nastoletnim synem.

Nastolatek zaczął po cichu się zwierzać, że pragnie być sławnym reżyserem, kręcić filmy i teledyski, a wcześniej opanować obsługę kamery, mikrofonu i montażu filmu.
Byłam pod ogromnym wrażeniem jego determinacji i konkretnego planu. Chłopak opowiadał dalej, że ogląda różne poradniki na Youtubie i podgląda tam doświadczone osoby,
które mają kanały ze swoimi filmami i tysiącami subskrybentów. W końcu nieśmiało przyznał: „Wiesz ciociu, jak oglądam tych youtuberów, co mają setki tysięcy odsłon i subskrypcji,
to ogarnia mnie taki strach, że jestem za słaby, że nigdy nie uda mi się osiągnąć tego co oni, czy myślisz, że to wszystko ma jakikolwiek sens?”.

Całe to doświadczenie o którym piszę, te rozmowy z bratankiem, a wcześniej moje przeżycia pokazały mi, jak bardzo są one uniwersalne i jak wiele osób wśród nas ma podobne obawy.
Ja je miewam. To nieznośne porównywanie się do innych, lęk przed oceną, przed byciem wyśmianym, przed niekompetencją, przed wyjściem na głupka……
Obawa, że INNI są obdarzeni wielkimi talentami, jakimiś nadprzyrodzonymi siłami, talentami i IM się udało, a MI to pewnie nie.
Bo ja nie jestem wystarczająco zdolna, mądra, wykształcona i tak można w nieskończoność.
Pomyślałam z czułością o tych wszystkich osobach, które się tak czasem lub często czują i chciałabym im powiedzieć „Nie jesteś sama/sam”.
Niezależnie od tego ile już wiem, ile osiągnęłam, ile się nauczyłam, są takie momenty, że chciałabym się gdzieś schować, zaszyć w kąt i nie wychylać głowy.
Bo ZAWSZE znajdzie się ktoś ode mnie bardziej doświadczony, bardziej wykształcony, z większą ilością napisanych książek i artykułów,
z dłuższą listą tytułów naukowych, z większą ilością klientów, przeprowadzonych szkoleń, itp., itd.

Nie sposób czuć się dobrze porównując się bez końca z kimś na innym poziomie rozwoju zawodowego albo z kimś, kto wybrał inną ścieżkę zawodową np. naukową, albo szkoleniową.
Jako właścicielka Kancelarii Podatkowej muszę się znać na wszystkich możliwych podatkach z uwagi na szeroki przekrój problemów moich klientów.
Natomiast np. wykładowcy często specjalizują się w np. jednym podatku i nie mają problemu z tym, aby na prowadzonym szkoleniu powiedzieć,
że znają się doskonale na VAT, ale już nie na PIT czy CIT. Wskazane jest inspirowanie się kimś, kogo podziwiamy i chcielibyśmy naśladować (ja mam kilka takich osób, 🙂
ale bez biczowania się i umniejszania swoich osiągnięć. Mi pomaga posiadanie planu, rozkładanie go na zadania i konsekwentna ich realizacja.

Skąd wiem jaki kierunek obrać, do czego dążyć, na czym mi zależy? Jestem swoją najlepszą przyjaciółką i … słucham siebie! Tyle i aż tyle.
Obserwuję co mi daje radość, co mnie uskrzydla, kiedy czuję ten „flow”, chęć do działania. Nie działam na autopilocie,
tylko świadomie stawiam sobie pytania o sens tego co robię, o to czy za 5, 10 lat chcę robić to samo, co chciałabym zmienić, co kontynuować, a co porzucić.
Takie wsłuchiwanie się w siebie i zaufanie swojej mądrości jest wg mnie kluczem do opracowania swojego osobistego planu, zarówno zawodowego jak i osobistego,
a to już prosta droga do rozplanowania konkretnych zadań i ich realizowanie. A jak nadchodzą czarne chmury, czuję się niewystarczająco dobra, przypominam sobie,
że to jest ludzkie, zdarza się po prostu i dopóki robię rzetelną pracę i w lustrze widzę twarz osoby, którą po prostu lubię to myślę sobie, że nie jest jeszcze aż tak źle 🙂
Czego i Wam kochani życzę.

A na koniec proponuję Ci zrobić następujące ćwiczenie, które sama praktykuję od ponad 15 lat:

  1. Zaproś do niego swoją bliską osobę.
  2. Wyobraź sobie, że jest rok (+ 3 lata od dziś).
  3. Poproś tę osobę o zanotowanie odpowiedzi na poniższe pytania:

– gdzie wtedy mieszkam,

– z kim mieszkam,

– czy mam dzieci i jeśli tak to ile,

– co robię zawodowo,

– ilu mam pracowników (jeśli jesteś za 3 lata nadal właścicielką biura rachunkowego),

– ilu mam klientów (jw.)

– ile zarabiam,

– ile mam wolnego czasu,

– jak go spędzam,

– jakie mam marzenia.

Dopisz swoje pytania jeśli chcesz.

Zaobserwuj co się z Tobą dzieje jak opowiadasz o swoim życiu za 3 lata. Co czujesz? Co się dzieje z Twoim ciałem jak o tym mówisz?
Nie śpiesz się z odpowiedziami, daj sobie czas na zastanowienie. Może to ćwiczenie wskaże Ci kierunek działań, a z tego wyłoni się plan 🙂
Kartkę z odpowiedziami włóż do koperty i zaklej. Otwórz za 3 lata i ….. zobacz co się wydarzy!
A potem zrób to ćwiczenie ponownie.

Zmiana formy opodatkowania Sprawdź